Czy pozwalasz, aby inni Cię kontrolowali?
W pierwszym odruchu prawdopodobnie odpowiesz, że nie, jesteś przecież dorosłą osobą w pełni władz umysłowych, niebędącą już od dawna pod kuratelą rodziców ani opiekunów prawnych. Pracujesz, może nawet na wysokim stanowisku, utrzymujesz się samodzielnie, pozornie wykazując wszelkie cechy niezależności.
Historia Karola
Karol jest bardzo zapracowany i zmęczony. Nie dość, że zostaje w pracy do późna, to po powrocie do domu spędza przed laptopem kolejne godziny. Jest bardzo odpowiedzialny, dba o rodzinę i poświęca dla niej każdą minutę wolnego czasu. Robi zakupy, zajmuje się dziećmi i gotuje obiady by jego żona mogła czasem odpocząć od „garów”. Jest bardzo uczynny dla sąsiadów, którzy często proszą go o różne przysługi lub drobne naprawy. Jedyną przyjemnością, jakiej się w pełni oddaje jest granie w piłkę z grupą kolegów. Znają się od liceum i comiesięczne „zawody” są od lat ich sposobem na kultywowanie przyjaźni. Spotykają się w soboty, więc Karol już od poniedziałku chodzi podekscytowany. Miał ciężki miesiąc w pracy, dzieci chorowały, w dodatku żona ostatnio mało się odzywa… „przyda mi się chwila odskoczni” – pomyślał.
W piątek po południu żona informuje go, że postanowiła spędzić weekend u znajomych, więc on będzie musiał zająć się dziećmi. W odpowiedzi na pytanie, czy nie można tego przełożyć, Karol słyszy tylko, że jak zwykle jest samolubem i egoistą, a kumple są dla niego ważniejsi niż własne dzieci. Zostaje w domu sam. Odbiera dzieci ze szkoły i robi im obiad. Wieczorem pisze do chłopaków, by na niego nie liczyli. Myśli, że w sumie to nawet nie miał ochoty na ten mecz…
Jeśli ta historia wydała Ci się bliska…
Zapewne należysz do osób podporządkowujących się. Zastanów się przez chwilę, czy spotkało Cię kiedyś coś podobnego? Jak często musiałeś (aś) w ostatniej chwili odwoływać swoje plany na potrzeby innych osób? Przypomnij sobie te osoby. Są to osoby blisko z Tobą związane, a może łączy was tylko luźna znajomość? Wyobraź sobie co poczuł Karol, gdy musiał zrezygnować z własnej, sporadycznej przyjemności. A Ty co czujesz w takich sytuacjach? Jest Ci żal, może czujesz złość, a może doświadczasz obu tych uczuć naraz, ale coś każe Ci je chować głęboko w środku w obawie, że inni się zdenerwują lub obrażą?
Ile, tak naprawdę, dajesz ludziom?
Przypomnij sobie swoje momenty poświęcania się i to, co Tobą wtedy kierowało. Współczucie, chęć bycia potrzebnym lub potrzebną, strach przed posądzeniem o egoizm? Może po prostu fakt, że robisz to nawykowo, z przyzwyczajenia, bo to, co ofiarujesz innym (pomoc, czas, pieniądze) określa Twoją pozycję wśród ludzi i organizuje Ci życie?
Jak często rezygnujesz z siebie?
Przypomnij sobie – jak często rezygnujesz z siebie? Planowane imprezy, na których się ostatecznie nie pojawiasz to jedno, ale przecież takich sytuacji mogło być o wiele więcej. Może bierzesz na siebie za dużo obowiązków w pracy lub w domu, zmagając się potem ze zmęczeniem i frustracją, bo nie wszystko udało Ci się zrobić? Albo ktoś skrytykował Cię publicznie, a Ty nie zareagowałeś (aś), bo to „w końcu nic takiego”, a potem długo targały Tobą smutek i przygnębienie? Zastanów się, czy ktoś usłyszał Twoje „przepraszam” o wiele częściej niż na to zasłużył? Możliwe, że dbając o samopoczucie innych, zapominasz co chcesz zrobić i zgadzasz się na wybory innych, podczas gdy w głębi duszy wcale nie jest Ci wszystko jedno?
Czy rzeczy, których od Ciebie wymagano były podyktowane miłością i troską?
Możliwe, że Twoje skłonności do stawiania siebie niżej od innych mają początki w dalekiej przeszłości. Zamknij oczy i przypomnij sobie sytuację z dzieciństwa, gdy zmuszano Cię do uległości i posłuszeństwa. Czy rzeczy, których od Ciebie wymagano były podyktowane miłością i troską? (np. nie przechodź przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, zadzwoń, gdy będziesz późno wracać), a może chęcią dominacji i wykorzystywaniem Twojej słabszej pozycji jako dziecka (Siedź w domu! Nigdzie nie pójdziesz! Zajmij się młodszym rodzeństwem!) Co groziło Ci za niewykonanie poleceń? Może spotykały Cię różne kary lub bicie albo milczenie ze strony rodzica czy opiekuna? Słyszałeś lub słyszałaś od nich zarzuty i pretensje? Małe dzieci czasem słyszą, że zostaną za karę oddane do domu dziecka lub, że „przyjdzie pan/pani i je zabierze”. To wszystko jest formą szantażu emocjonalnego.
Dzieci są bezbronne.
Dzieci są bezbronne, nie mogą zaprotestować przeciwko takiemu traktowaniu, bo boją się odrzucenia. Ze strachu, że mama je zostawi robią wszystko co się im każe. Najczęściej też nie okazują gniewu, bo to może kogoś obrazić, a wtedy zostaną z milczącym i niedostępnym emocjonalnie rodzicem. Jeżeli dziecko jest wychowywane tak, aby nie wyrażało gniewu, w późniejszym czasie trudno mu rozpoznać co właściwie czuje. Jako dorosły może sprawiać wrażenie osoby beztroskiej i zadowolonej z życia, ale w środku odczuwać złość i frustrację.
Jak radzisz sobie ze złością i gniewem?
Jeżeli rozpoznajesz u siebie to wewnętrzne poczucie gniewu, to dobry znak. Zapewne uważasz, że złość jest niebezpieczna i destrukcyjna, ale właściwie pokierowana może Ci pomóc zachować balans w związku i być motywacją do zmiany.
Pomyśl o swojej złości: kto jest jej odbiorcą? Osoba, przez której zachowanie ją czujesz? Czy raczej Twojemu partnerowi lub partnerce obrywa się „rykoszetem”, a może całą tę frustrację kierujesz na siebie? Trzymasz swój gniew głęboko w ukryciu? Być może odwrotnie: masz go zawsze pod ręką, przez co ludzie odbierają Cię jako kogoś apodyktycznego i zuchwałego, choć tak naprawdę pod maską buntownika kryjesz przerażenie, że ktoś przejmie nad Tobą kontrolę i, na wszelki wypadek, zawsze jesteś w opozycji? A może wybierasz sobie jakąś sferę, którą jesteś w stanie kontrolować (np. waga) i zarządzanie nią opanowujesz do perfekcji, doprowadzając swój organizm do ruiny? Albo po prostu, tak grzecznemu i dobrze wychowanemu dziecku jak Ty nie pozwalano okazywać gniewu i z przyzwyczajenia trudno Ci go poczuć?
Gniew motorem poprawy jakości życia i związku.
Warto, będąc osobą z silną tendencją do przystosowywania się, odkryć na nowo swój gniew, poczuć go i potraktować jako motor do następnych działań w celu poprawienia jakości życia i związków. Może masz dominującego partnera lub rodziców? Może Twoje potrzeby, opinie czy prawa nie są respektowane? Może wciąż oczekuje się od Ciebie roli opiekuna lub opiekunki? Może musisz w domu „chodzić na palcach”, bo współmieszkaniec ma wybuchowe usposobienie? Może z konieczności jesteś jedyną odpowiedzialną osobą, podczas gdy inni pozwalają sobie na pełnię beztroski? Może, tak jak w dzieciństwie, ulegasz szantażom emocjonalnym i masz poczucie winy, gdy komuś odmawiasz? Być może nawet żyjesz z osobą dominującą, o wysokiej asertywności, bo schematycznie właśnie takie osoby Cię pociągają? Te i inne przypadki, ukazujące Twoją bierność i zależność, potrzebują Twojego stanowczego protestu. Ty go potrzebujesz. Gniew jest do tego właściwym podłożem, nie bój się go w sobie uruchomić.
Możesz się na coś nie zgodzić.
Nie musisz tego wcale tłumaczyć, po prostu powiedz „nie”. Możesz dać komuś jasno do zrozumienia, że swoim postępowaniem wywołuje twoją złość i nie pozwolić na żadne kontrargumenty na temat tego, co właściwie czujesz. Twoje uczucia są tylko Twoje. Jest ok, jeśli teraz czujesz właśnie złość, czy to się komuś podoba, czy nie. Możesz wyrażać swoje opinie. Jeśli zrobisz to w sposób nie obrażający nikogo, a jednak ktoś się poczuje urażony, powstrzymaj się przed przepraszaniem. Podobnie, jeśli dojdzie do konfrontacji – nie unikaj jej. Nawet jeśli ktoś się na Ciebie zdenerwuje, postaraj się pozostać we względnym komforcie. Nie bierz odpowiedzialności za zachowanie innych, a jeśli dopadnie Cię poczucie winy, przypomnij sobie swój gniew. Pomyśl, że osobą, której dobrostan był dotąd przez Ciebie najbardziej zaniedbywany jesteś Ty.
Poświęć sobie myśli i czas.
Spójrz na swoje relacje z ludźmi i trzeźwym okiem oceń proporcje dawania i brania. Może już czas poprosić kogoś o pomoc? Przypomnij sobie swoje dawne życie, a jeśli poświęcasz się innym od niepamiętnych czasów, odnajdź je na nowo. Przygotuj się na szok, zwłaszcza ze strony osób, którym Twoje zachowania nawykowe były zdecydowanie na rękę. To zrozumiałe, że będą mieli trudności w zaakceptowaniu Twojego nowego zachowania, ale po pewnym czasie się przyzwyczają. A do Ciebie będzie należało zaakceptowanie faktu, że ludzie potrafią sobie radzić bez Twojej pomocy. To również wymaga sporej pracy nad sobą, osoby podporządkowujące się często widzą się w roli wybawców. Jeśli jednak porządnie zrobisz bilans zysków i strat takiej postawy, być może dojdziesz do wniosku, że w końcu nadszedł czas by zostać Dobrym Samarytaninem dla siebie.
Decyzje
Decyzje opisane powyżej mogą być dla Ciebie trudne do podjęcia, możliwe nawet, że w tym momencie niewykonalne. Nie obwiniaj się, że tak czujesz, to normalne, gdy się żyje według schematu kilkanaście czy nawet więcej lat. Jeśli nie czujesz się na siłach samotnie zawalczyć o siebie, zgłoś się do nas, zawalczymy razem z Tobą. Pozwól sobie pomóc a Twoje życie stanie się znów tylko Twoje.