“Dojrzewanie” to nie jest serial do kotleta. Ten nowy miniserial Netflixa to emocjonalny nokaut, który dotyczy każdego rodzica, ale też każdej osoby, która przeszła przez własne dojrzewanie w rodzinie, gdzie więź była tylko słowem. To historia, która naprawdę się wydarzyła. I dlatego boli. Opowieść o adolescence, o tym, co zostaje niewidzialne, dopóki nie jest za późno.
Serial Netflixa porusza tematykę parentyfikacji, przemocy, ddd i ojcostwa. W czterech odcinkach opowiada historię Jamiego – 13-letniego nastolatka z trudnej brytyjskiej rodziny, który zostaje oskarżony o brutalną zbrodnię. W pierwszym odcinku dowiadujemy się, że jego koleżanka z klasy nie wróciła do domu. Wydarzyło się naprawdę – i to czuć w każdym ujęciu. To współczesne adolescence w czystej postaci, pokazane bez filtrów. Jamie Miller zostaje aresztowany. I nagle staje się potworem w oczach forów, serwisów i mediów społecznościowych.
Czym jest serial “Dojrzewanie”?
“Dojrzewanie” to nie kolejny serial, który po prostu opowiada historię. To serial, który konfrontuje. Zabiera nas do miejsca, gdzie dorosłość dzieje się za wcześnie, a emocjonalna mapa bohatera jest jednym wielkim białym plakatem. Ten nowy miniserial Netfliksa to coś więcej niż produkcja do obejrzenia – to proces, który trzeba przeżyć.
Nie chodzi o to, że gra tu Stephen Graham – choć jego rola w serialu jako ojciec Jamiego zostaje pod skórą na długo. Nie chodzi też tylko o to, że reżyserem jest Philip Barantini, znany z „Punktu wrzenia”, a współtwórcą serialu – Jack Thorne. Scenarzysta Jack Thorne wraz z Owenem Cooperem i Briony Ariston stworzyli coś, co warto podkreślić: dramat trzymający w napięciu, ale zakorzeniony głęboko w emocjach. Chodzi o to, że ten brytyjski serial uderza w coś, co wszyscy nosimy: pragnienie, by ktoś nas zobaczył. Zrozumiał. Zareagował. A gdy tego zabrakło – został tylko chaos.
Obsada? Świetna. Tempo? Intymne, duszne, czasem wręcz klaustrofobiczne. Forma? Kręcony w jednym ujęciu, z odcinkami, które nie zostawiają miejsca na dystans. Graham, Doherty, Katie, Christine Tremarco i Ashley Walters – każdy z nich gra jakby nie odtwarzał, ale przypominał sobie coś bardzo osobistego. Coś, co naprawdę się stało.
To serial, który nie tłumaczy się widzowi. Po prostu stawia pytania – i nie spieszy się z odpowiedziami. Jeśli czekasz na emocjonalne domknięcie – nie dostaniesz go. Bo ten miniserial Netflixa nie daje ulgi. Daje prawdę. I jeśli jesteś gotowy ją unieść – to będzie jedno z ważniejszych doświadczeń, jakie dała ci popkultura w 2025 roku.
To jeden z najchętniej oglądanych produkcji Netfliksa w 2025 roku. Reżyserem jest Philip Barantini (“Punkt wrzenia”), a współtwórcą serialu – Jack Thorne, znany z „Mrocznych materii”. Obsada to m.in. Stephen Graham (ojciec Jamiego), Erin Doherty, Katie Leung i Christine Tremarco. Graham daje rolę w serialu życia – ojciec, który milczy, który pojawił się znikąd i znika równie szybko. Graham i Thorne to duet, który potrafi nakręcić film ważny. Aktor Graham po raz kolejny udowadnia, że wie, co znaczy koszmar dorastania.
“Dojrzewanie” jako film ważny
To serial, który nie daje wytchnienia. Trudny do oglądania, bo trudny do udźwignięcia emocjonalnie. Nie udaje, że opowiada o “tamtych ludziach”. Mówi o nas. O tym, jak system – rodzina, szkoła, internet – potrafi nie tylko nie ochronić, ale też aktywnie niszczyć. Serial, który nie zostawia przestrzeni na złudzenia.
Kręcony w jednym ujęciu, bez cięć – celowo. Bo tak właśnie działa trauma: ciągiem, bez przerwy, bez montażu. Kamera nie ucieka od tego, co trudne. Nie znika, kiedy Jamie się rozpada. Nie znika, kiedy koleżanka z klasy przestaje być tylko postacią z tła i staje się lustrem. Lustrem systemu, który zawiódł każde dziecko w tej historii.
Każdy z czterech odcinków został nakręcony z zamysłem: żeby nie dało się odetchnąć, żeby poczuć, co znaczy być oskarżonym zanim zdąży się powiedzieć “pomóż mi”. Bo Jamie nie krzyczy. Jamie milczy. Jak wielu z nas, kiedy byliśmy nastolatkami i nikt nie pytał, co się z nami dzieje.
Stephen Graham – ojciec Jamiego – nie gra. On jest. W swojej bezradności, w swoim milczeniu, w swojej nieobecności. Męskość, którą reprezentuje, jest bolesna do oglądania. Ale też znajoma. Bo to nie tylko ojciec z serialu. To ojciec z naszych wspomnień. Taki, który miał być skałą, a był cieniem.
“Dojrzewanie” nie chce się podobać. Nie ma dawać ulgi. Ma zostać pod skórą. I zostaje.
Przemoc? Zaczyna się wcześniej niż myślisz
Nie wtedy, gdy dziecko rzuca krzesłem. Nie wtedy, gdy ucieka z domu. Przemoc zaczyna się znacznie wcześniej – w spojrzeniach, których nie było. W pytaniach, które nigdy nie padły. W momentach, gdy dziecko uczy się, że z jego emocjami zostaje się samemu. To nie są wybuchy. To jest powolne, systemowe wymazywanie podmiotowości.
Jamie nie miał dzieciństwa, nie dlatego że coś mu zabrano, tylko dlatego że nikt mu go nie dał. Jako dziecko parentyfikowane pełnił funkcje, które nie powinny do niego należeć. Opieka, odpowiedzialność, bycie wsparciem – to brzmi dojrzale, ale dla dziecka to wyrok. To ddd w praktyce: brak miejsca na siebie, na swoje potrzeby, na błędy.
Przemoc rówieśnicza, przemoc nastoletnia – one się nie biorą znikąd. To echo domu. To echo rodziny, która była strukturą bez obecności. Ojcostwo? Symboliczne, nie realne. Męskość? Wzorzec sklejony z milczenia, frustracji i muru. Więź? Niezbudowana. Rodzicielstwo? Puste miejsce.
I nie chodzi o patologię. Chodzi o codzienność, w której nikt nie ma zasobów. Serial pokazuje, że przemoc zaczyna się od zaniedbania. Od braku czułości. Od tego, że nie zapytałeś dziecka, jak się czuje – przez pięć lat. Bo przecież wszystko było „w porządku”.
W takich sytuacjach emocje często mówią „dość”, a zamiast tego słyszymy „przepraszam”. Złość staje się sygnałem naruszonych granic i warto nauczyć się jej rozumieć oraz odpowiednio reagować na nią.
Rozmowy z psycholożką, które wyjaśniają wszystko
Nie da się zrozumieć „Dojrzewania” bez rozmów z psycholożką. One są jak mapa do poruszania się po emocjonalnym gruzowisku tego serialu. Bo kiedy patrzysz na Jamiego, widzisz tylko wierzch góry lodowej. Psycholożka widzi to, co pod spodem: odwrócone role, brak granic, zamrożone emocje, samotność. I mówi wprost – to nie jest patologia. To jest zwykła codzienność tysięcy dzieci.
Rozmowy z psycholożką pokazują, że Jamie nie miał szansy. Że jego reakcje są logiczne – jeśli przyjąć, że system, w którym dorastał, był kompletnie nielogiczny. Że przemoc, którą być może sam popełnił, była odpowiedzią na przemoc, którą doświadczał całe życie. Nie chodzi o usprawiedliwienie. Chodzi o zrozumienie, jak działa ból.
Psycholożka przypomina, że dzieci nie przestają kochać rodziców, którzy je krzywdzą. Przestają kochać siebie. I „Dojrzewanie” właśnie o tym opowiada. O miłości, która boli. O lojalności, która niszczy. O tym, że niektórych ran nie widać na pierwszy rzut oka – ale to nie znaczy, że ich nie ma.
Twórcy serialu dobrze to wiedzieli. Dlatego konsultacje z psycholożką nie były formalnością. Były fundamentem. Dzięki temu „Dojrzewanie” nie wpada w pułapkę taniej sensacji. To film, który zostaje w ciele – bo mówi językiem ciała. Milczeniem. Ściskiem w gardle. Pustką w oczach bohaterów. I jeśli coś wyjaśnia wszystko – to właśnie te rozmowy.
„Dojrzewanie” – historia, która zostaje
W 2025 roku ten brytyjski serial stał się hitem Netfliksa. Nie dlatego, że jest efektowny. Ale dlatego, że jest prawdziwy. “Dojrzewanie” zostaje z tobą nie dlatego, że zaskakuje fabułą – ale dlatego, że przypomina o twoim własnym, często przemilczanym, dojrzewaniu. Przypomina, jak to jest być dzieckiem, które musi milczeć, udawać, trzymać się w pionie.
Jamie Miller, chłopak oskarżony o zbrodnię, nie jest potworem. Jest dzieckiem systemu. Dzieckiem, które próbowało sobie poradzić w świecie bez miękkich miejsc. Bez przestrzeni na emocje. Bez kogoś, kto powie: „Nie musisz być silny.” Aresztować można winnego. Ale kto poniesie odpowiedzialność za milczenie dorosłych, którzy mieli zobaczyć wcześniej?
To nie jest opowieść o jednym chłopaku. To opowieść o wszystkich Jamiech, których minęliśmy, nie pytając, jak się trzymają. O nastolatkach z autobusów, z TikToka, z Instagrama, z Facebooka, z klasy twojego dziecka. O twoim wewnętrznym nastolatku, który do dziś nie został usłyszany.
Ten serial nie znika po napisach końcowych. Zostaje tam, gdzie powinien – w ciele, w sercu, w myślach. Zostaje jako pytanie, które warto zadać: komu dziś nie zadałem pytania „co u ciebie naprawdę?”
Jeśli masz ciekawy temat o dojrzewaniu i psychologii – ten serial cię nie zawiedzie.