
Bliskość to jedno z najważniejszych, a zarazem najtrudniejszych doświadczeń w życiu osób wychowanych w rodzinach dysfunkcyjnych, szczególnie w domach dotkniętych uzależnieniem. Na ostatnim spotkaniu naszej grupy temat ten wybrzmiał wyjątkowo mocno: jak to się dzieje, że tak naturalna potrzeba więzi staje się źródłem lęku, wstydu i wycofania? I w jaki sposób terapia grupowa może stać się bezpiecznym miejscem, by krok po kroku przekraczać dawne bariery.
Korzenie trudności w bliskości
Dorośli, którzy dorastali w atmosferze chaosu, nieprzewidywalności i napięcia, często nauczyli się chronić przed bólem emocjonalnym poprzez dystans. W dzieciństwie był to sposób na przetrwanie – zachowanie czujności, ukrywanie emocji, rezygnowanie z próśb o uwagę czy czułość, które i tak nie mogły zostać zaspokojone. Niestety, ta strategia utrwala się w dorosłości: nieufność, poczucie osamotnienia, trudność w proszeniu o pomoc, a czasem przekonanie, że bliskość jest niebezpieczna lub „nie dla mnie”.
Wiele osób w naszej grupie opowiadało, że samo słowo „bliskość” budzi w nich ambiwalencję: z jednej strony tęsknotę za akceptacją i ciepłem, z drugiej – lęk przed odrzuceniem lub ponownym zranieniem.
Terapia grupowa jako laboratorium relacji
Jedną z największych wartości terapii grupowej jest możliwość doświadczania relacji w tu-i-teraz. Wspólne przeżywanie, dzielenie się historiami, uważne słuchanie siebie nawzajem – to wszystko stwarza okazję do ćwiczenia zaufania i otwartości.
Na ostatniej sesji wiele osób zwracało uwagę, że już sam fakt nazwania lęku przed bliskością i wysłuchania podobnych doświadczeń innych uczestników przynosi ulgę. Grupa staje się przestrzenią, w której można odkryć, że dystans i wycofanie nie są „wadą charakteru”, lecz mechanizmem obronnym – i że można go rozmontować, jeśli otrzyma się wsparcie i nie zostanie się ocenionym.
Przełamywanie barier – małe kroki, duże znaczenie
Budowanie bliskości w procesie terapeutycznym to proces stopniowy. Nie chodzi o gwałtowne wyznania czy przekraczanie własnych granic, lecz o świadome, małe kroki:
- – nazwanie swoich uczuć, nawet jeśli to tylko: „jest mi trudno o tym mówić”;
- – pozwolenie sobie na przyjęcie czyjegoś zainteresowania i troski;
- – podzielenie się osobistą historią w takim zakresie, jaki w danej chwili jest możliwy;
- – uczenie się proszenia o wsparcie i reagowania na wsparcie innych.
Te pozornie niewielkie gesty – spojrzenie w oczy, milczące przytaknięcie, gotowość, by usłyszeć czyjś ból – stają się kamieniami milowymi w budowaniu zaufania do innych i do samego siebie.
Od oswojenia do prawdziwej więzi
W naszej grupie bliskość zaczęła się od oswojenia: najpierw z własnymi emocjami, potem z obecnośc ią innych ludzi, wreszcie z tym, że można być przyjętym takim, jakim się jest. To doświadczenie nie zawsze było dostępne w rodzinnych domach uczestników – dlatego szczególne znaczenie ma fakt, że w grupie mogą je przeżyć w bezpiecznych warunkach.
Bliskość nie jest czymś, co się „ma” – to dynamika relacji, która rośnie tam, gdzie jest akceptacja, autentyczność i zawierzenie. W terapii grupowej uczymy się, że prawdziwa bliskość to nie zlanie się z drugim człowiekiem, lecz możliwość bycia sobą w obecności drugiej osoby.
Co wynosimy z tej pracy
Podsumowując ostatnią sesję, można powiedzieć, że najważniejszym wspólnym odkryciem grupy było to, iż bliskość nie jest luksusem, ale potrzebą i umiejętnością, którą można rozwijać. Nawet jeśli w przeszłości była źródłem cierpienia, w teraźniejszości może stać się przestrzenią uzdrawiania.
Proces przełamywania barier to nie wyścig – to droga, która wymaga czasu, uważności na siebie i wsparcia innych. Terapia grupowa daje narzędzia i doświadczenie, by tę drogę przejść w towarzystwie ludzi, którzy rozumieją, jak trudne bywa odsłonięcie swojego prawdziwego „ja” – i którzy potrafią tę odwagę docenić.
Jeśli temat bliskości i budowania zdrowych relacji jest Ci bliski, rozważ dołączenie do naszych grup terapeutycznych. Wspólna praca nad zaufaniem i otwartością to krok w stronę lepszego kontaktu z samym sobą i innymi.