fbpx
terapia ddd

Blog, ddd, porady, psychologia, terapia dda

Syndrom DDD – jak wygląda terapia dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych?

Zanim spadnie pierwszy raz: jak się dorasta w emocjonalnym polu minowym

Rodzina ma być miejscem, w którym można się rozluźnić. W przypadku rodzin dysfunkcyjnych to właśnie tam trzeba być najbardziej czujnym. Dziecko nie wie, co przyniesie kolejny dzień — krzyk, milczenie, szantaż emocjonalny, a może znów trzeba będzie uspokajać pijanego ojca albo pocieszać matkę, która nie radzi sobie z rzeczywistością. Dorosłe dzieci z takich rodzin dorastają z przekonaniem, że ich bezpieczeństwo jest warunkowe. Muszą zasłużyć. Muszą się domyślić. Nie mogą zawieść. Nie mają przestrzeni na słabość.
    
To nie jest dzieciństwo, to przetrwanie. Zamiast wspomnień z podwórka — wspomnienia, jak zakładało się maseczkę na twarz mamy, by ukryć jej płacz. Zamiast beztroski — wieczne monitorowanie nastrojów dorosłych. Gdy dzieci wychowywane w takim domu stają się dorosłe, wchodzą w życie z emocjonalnym pancerzem. A pod nim — przerażone dziecko, które nigdy nie miało prawa naprawdę istnieć.

Co to jest syndrom DDD i dlaczego ma wpływ na wszystko

Syndrom DDD (Dorosłe Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych) to nie jest zaburzenie w klasyfikacjach psychiatrycznych. To zestaw ran, które nie goją się same. DDD nie bierze się znikąd — to efekt życia w systemie, który ignoruje potrzeby dziecka. Kiedy dziecko żyje w rodzinie, która nie pełni swoich funkcji — ochrony, wspierania, emocjonalnego zawierzenia — organizm przystosowuje się, ale psychika się kurczy. Dziecko uczy się przetrwania, ale nie uczy się życia.

Syndrom DDD wpływa na wszystko, bo dotyczy fundamentów: jak przeżywamy siebie, relacje, emocje, ciało. Osoby z DDD często nie rozumieją, że są zranione, bo nie znają innego świata. Uważają, że są „nadwrażliwe”, „za bardzo przejmują się głupotami”, „muszą po prostu ogarnąć”. Noszą cudzy ból jak własny. I myślą, że tak właśnie wygląda dorosłość.

Cechy rodziny dysfunkcyjnej i mechanizmy, które zostają w ciele

Rodzina dysfunkcyjna to taka, która nie daje dziecku tego, co podstawowe: bezpiecznej obecności dorosłego. Może to być dom pełen krzyku albo dom, w którym nikt się do siebie nie odzywa. Może to być dom, gdzie przemoc jest codziennością, albo dom, gdzie dzieci wychowujące rodziców są chwalone za „dojrzałość”. Mechanizmy przetrwania, które dziecko wykształca w takiej rodzinie, są skuteczne — do czasu.

Ciało dziecka zapamiętuje wszystko. Serce przyspiesza, gdy ktoś podnosi głos. Mięśnie napinają się, kiedy ktoś zbliża się zbyt blisko. Osoby z DDD często nie wiedzą, dlaczego reagują „tak mocno”. Ale ich układ nerwowy pamięta. Pamięta, że trzeba było czuwać. Pamięta, że „bliskość boli”. To, co było normalne w dzieciństwie, w dorosłości staje się źródłem lęku, zamrożenia albo przymusu kontroli.

Objawy syndromu DDD — jak trauma wchodzi w dorosłość

Objawy syndromu DDD nie pojawiają się nagle. One są. Od zawsze. Tylko często są mylone z „charakterem”, „nadwrażliwością”, „taki już mam styl relacji”. Osoby z DDD mają trudności z wyrażaniem emocji, bo kiedyś za to było niebezpiecznie. Bo płacz irytował rodzica. Bo złość była karana. Albo nikt nie reagował.

Objawy DDD obejmują niestabilność emocjonalną, perfekcjonizm, ciągłą gotowość do opieki nad innymi, problemy z zaufaniem, kompulsywne „ogarnianie życia”. DDD objawia się też w ciele: chroniczne napięcie, problemy ze snem, nadreaktywność. To wszystko sygnały, że wewnętrzne dziecko nadal żyje w trybie alarmowym. A dorosły nie ma do niego kontaktu.

Emocjonalny dług i syndrom DDD u kobiet

Kobiety z DDD często są na skraju. Ale nikt tego nie widzi, bo robią wszystko, jak trzeba. Często pracują ponad siły, są „ogarnięte”, pomocne, czułe. I kompletnie niewidoczne w swoim cierpieniu. Zinternalizowały przekaz, że mają opiekować się innymi. I że to ich wartość.

DDD u kobiet przybiera formę emocjonalnej harówki. Są matkami, żonami, córkami — i w każdej z tych ról gaszą cudze pożary. Ale ich wewnętrzny dom się pali. Nie umieją prosić o pomoc, nie wierzą, że mają do tego prawo. Noszą ciężar lojalności wobec swoich rodziców, często żyją w związkach, które odtwarzają ten sam układ: ja daję wszystko, ty nie dajesz nic.

Dorosłe życie z DDD — nieświadome powtórki z dzieciństwa

Dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych często nie wiedzą, że powtarzają schemat. Wiążą się z osobami chłodnymi, niedostępnymi. Albo same są emocjonalnie nieosiągalne. Praca jest polem walki o uznanie, związki — próbą naprawienia dzieciństwa.

DDD zmaga się z przekonaniem, że „trzeba być silnym”, „nikogo nie obciążać”, „ogarniać samemu”. Poczucie własnej wartości jest u nich uzależnione od tego, co robią dla innych. W relacjach nie potrafią stawiać granic, bo nikt ich tego nie nauczył. Dorosłe życie z DDD to życie na autopilocie, z emocjonalnym bagażem, który nie należy do nich, ale ciągle muszą go nieść.

Nic nie dzieje się samo, a to, co było — zostaje w nas

Nie wystarczy dorosnąć, żeby zostawić dzieciństwo za sobą. Dorosłe dzieci alkoholików, dzieci wychowane w domach z przemocą, zaniedbaniem, ciszą lub kontrolą — niosą to dalej. W zachowaniu, w przekonaniach, w ciele. To, co nie zostało nazwane, przekształca się w objawy. To, co było ignorowane, wraca w relacjach.

Leczenie syndromu DDD wymaga odwagi. Ale możliwe jest stworzenie życia, w którym nie trzeba ciągle czuwać. W którym można mieć emocje. Można nie ogarniać. Można być człowiekiem, a nie funkcją. Terapia DDD to nie wymazywanie przeszłości — to odzyskiwanie siebie, kawałek po kawałku. Bo to, co było, zostaje — ale to, co będzie, możemy zbudować na nowych zasadach.

W domach dysfunkcyjnych dzieci często przejmują obowiązki dorosłych. Dzieci wychowujące swoich rodziców rozwijają się szybciej, ale nie zdrowiej. Taki rozwój dzieci to nie efekt miłości, tylko konieczności. Gdy dorosłe dziecko z takim bagażem wchodzi w dorosłe życie, relacje stają się przedłużeniem chaosu z domu.

W przypadku rodzin dysfunkcyjnych mamy do czynienia z głęboką dysfunkcją emocjonalną i brakiem granic. Cechy rodziny dysfunkcyjnej to nie tylko przemoc czy uzależnienia. To także przewlekła nieobecność emocjonalna członka rodziny, chłód, ironia, bagatelizowanie. Dzieci odczuwają to bardzo wyraźnie — ich układ nerwowy nie zna spokoju.

Osoby z DDD często nie wiedzą, że dźwigają syndrom DDA lub syndromu DDD. Nie wiedzą, bo dorośli wokół nich udawali, że wszystko jest w porządku. Objawy syndromu DDD nie są oczywiste — to może być perfekcjonizm, chroniczne zmęczenie, nieumiejętność proszenia o pomoc. Tak objawy DDD objawia się na co dzień.

DDD u kobiet ma swoje własne oblicze. Kobiet z DDD nikt nie pytał, czego potrzebują — pytano, co zrobią dla innych. To z nich wyrastają dorosłe dzieci alkoholików, które nie potrafią odpocząć. W domach, gdzie występował problem alkoholowy, dzieci często przejmowały funkcje emocjonalnego regulatora. Niewidzialne dziecko nie było przeszkodą — było zasobem. Milczącym, wydajnym, lojalnym.

W dysfunkcyjnej rodzinie emocjonalny krajobraz to pole minowe. Poczucia bezpieczeństwa nie buduje się z ciszy i kontrolowania emocji. Buduje się z autentyczności i reakcji dorosłych. Gdy tego brakuje — powstaje luka. A ta luka w życiu dorosłego nie znika sama. Leczenie syndromu DDD wymaga konfrontacji. Z tym, jak wyglądała rodzina. Z tym, jak wygląda terapia. Z tym, jak ddd odczuwają świat.

DDD często radzą sobie przez nadmierne działanie. Osoby DDD obejmuje ciągła potrzeba bycia w gotowości. Gdy syndromem DDD objawy są ignorowane, rozwój zaburzeń emocjonalnych i psychosomatycznych to tylko kwestia czasu.

Terapia DDD nie jest luksusem. Jest ratunkiem. To tam role przyjmują DDD są rozpoznawane i zdejmowane. To tam osoby z DDD mogą mieć szansę na odzyskanie własnej wartości. To tam syndromem DDD radzą sobie nie tylko słowami — ale też ciałem, ruchem, emocją.

W działania rodziny dysfunkcyjnej wpisana jest lojalność, która ciągnie dorosłe dziecko w tył. DDD przejawiają trudności w kontaktach z innymi, ale też w kontakcie z samym sobą. Syndromu DDD wymaga czegoś więcej niż rozumienia. Wymaga decyzji: że przerywasz ciągłość bólu. Dzieci z takich rodzin mogą zbudować nowe wzorce. Ale tylko, jeśli przestaną je powielać.